Wielki Post. Wielka Noc.

Teksty powstały w lutym i kwietniu 2020:

WIELKI POST

w walce o lepszy świat, lepszych nas, lepsze społeczeństwo

w ramach pokuty

ile jesteśmy gotowi sobie odmówić?

słodyczy? mięsa?

słomki? wody mineralnej w plastiku? plastikowych woreczków na warzywa? kawy na wynos w jednorazowym kubku? jednorazowych sztućców?

jedzenia z dowozem?

zakupów w supermarkecie? pomidorów w zimie? awokado? kawy? czekolady z olejem palmowym?

wszelkiego jedzenia, które wyprodukowano dalej niż 50km od Twojego domu?

nowych ubrań ze sklepu? książek? gazet?

detergentów i kosmetyków ze sklepu? pampersów i wilgotnych chusteczek? podpasek i tamponów?

palenia węglem? wieczorów przy kominku?

wyrzucania śmieci, które nie mają szans na recykling? wyrzucania przedmiotów, które mogą się jeszcze kiedyś komuś przydać?

lotów samolotem? jeżdżenia samochodem na paliwa kopalne?

smartfona?

szkoły publicznej? pracy bez misji?

miasta?

prądu z węgla?

Tyle jest różnych pokus, strasznie dużo

Jak się im wszystkim nie dać, bardzo trudno

Co raz to jedna z drugą lezą pod oczy

Oj pełno jest okazji żeby się stoczyć

#sztukawyboru#chooselife#cośdlaplanety

CZWARTEK

jest może o tym, że ucztujemy, nawet jeśli jutro ma być pogrzeb. o wspólnocie stołu.
że przy tym stole rozmawiamy też o tym, co trudne między nami: kto komu za chwilę nóż w plecy.
wspólny stół to też służba – ktoś musi imprezkę ogarnąć. można nawet gościom nogi umyć (wiecie: min. 30 sekund, wodą z mydłem albo alkoholem).
co to wszystko znaczy, kiedy jesteśmy daleko od bliskich? kiedy siedzimy sami w mieszkaniu i mamy tylko swoje nogi?
parę miesięcy temu zastanawialiśmy się, z czego zrobić Boże Narodzenie, jeśli nie ma wirujących płatków, dzwonków przy saniach i śnieżnego krajobrazu. dziś wydaje się to takie proste: wystarczyło być razem.
jak więc teraz zrobić Wielkanoc?
ocb w Triduum bez kadzideł i śpiewania?
może właśnie łatwiej będzie do samego sedna. dzisiaj po prostu do kogoś zadzwonić i pogadać o jego brudnych nogach. czy co tam ma brudnego.
albo okna umyć – przy okazji pewni się uśmiechniesz do sąsiadów.
w tym myciu coś musi być.

fot. Slot Art Festival, dzień ostatni

PIĄTEK

jest może o tym, jak nam umiera.

to, co kochamy, w co wierzymy, na co mieliśmy nadzieję. bez czego boimy się żyć i co miało być zawsze.
ostatnio pewnie wyjątkowo dużo planów, marzeń, wyobrażeń. nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni, dawno już nie hartował nas nasz świat.
kto by pomyślał 10 lat temu, że będziemy wyrzekać się mięsa i kawy na wynos w trosce o planetę.
kto by pomyślał pół roku wstecz, że w trosce o ludzkość wyrzekniemy się latania samolotem na wakacje.
nie do końca o lockdown chodziło, kiedy na początku wielkiego postu pytaliśmy retorycznie, czy w imię lepszego jutra umielibyśmy sobie odmówić szopingu ubraniowego i posyłania dzieci do systemowej szkoły.
ale pewnie 10 lat temu w Syrii też nikt nie szykował się na życie z jedną torbą pod namiotem. a lądując 2 lata temu na Lesbos nie kalkulował, że będzie tam dłużej niż kilka dni (wiecie, tyle co festiwal).
a co gdyby zabrakło nam neta?
prądu? wody w kranie? sklepu z jedzeniem?
co gdybyśmy nie mieli domu, w którym musimy #siedziećnadupie?
co gdyby On nas opuścił?
może właśnie w takie Triduum łatwiej do samego sedna. dzisiaj po prostu spojrzeć z oddali na to, czego zniknięcie, choćby tylko na 3 dni, byłoby dla nas prawdziwym piekłem.
oswoić ten strach
wspólnie

SOBOTA

jest chyba o czekaniu. o tych wszystkich niewidocznych, niespektakularnych strategiach: siedzeniu w rozpaczy, szukaniu wytłumaczeń, godzeniu się z końcem i ufności w ciąg dalszy. kiedyś, jakiś, nowy.
mój Boże, jakie to teraz znajome
a mało jest o tej sobocie napisane: śmierć, grób, a potem zaraz pyk i zmartwychwstanie.
to zabawne, bo właśnie ją teraz najlepiej, najdłużej poznajemy. żadne tam 3 dni.
strasznie musiały im się dłużyć. co robić w takim czasie zawieszenia: bo jeszcze niedowierzania, że już naprawdę odszedł, umarł, nie ma go. bez powrotu.
czy jeszcze czekać na info, że to pomyłka, nic się nie stało i będzie po dawnemu? czy już układać sobie życie na nowo? czego się spodziewać? co zrobić z tym wszystkim, czego nauczył?


wszystko wskazuje na to, że umarł świat

niech żyje świat
najprawdopodobniej nie będzie w nim człowieka, którego można zaprosić, żeby dorobił wina jakby brakło i nakarmił 2 miliony przedsiębiorców dwiema rybami.
za to my będziemy.
On w nas, między nami.
zbierajmy siły, w końcu trzeba będzie odwalić kamień.

fot. Leśny Park Niespodzianek, Ustroń, luty 2020

NIEDZIELĘ

znamy głównie z perspektywy żałobników: zaskoczenia i radości, że jednak ta żałoba przedwczesna i nieostateczna. świętowania dobrze wykonanego zadania – wy-konanego przez Niego.
a tymczasem, jeśli dobrze rozumieć zachętę do podążania Jego śladem, ważna jest chyba ta perspektywa:

z grobu trzeba WSTAĆ – nie ma żadnego zmartwychpodnoszenia ani zmartwychwyciągania.

owszem, można sobie chwilę poleżeć;
ale w końcu trzeba będzie wziąć i wstać.

jak właściwie wychodzi się z grobu?
(#jakzmartwychwstaćwweekend)
nie bywając w grobach zbyt wielu, na podstawie tylko doświadczeń zbyt wczesnych poranków, można podejrzewać, że ciężko bez powietrza i światła. samotnie, bez kibiców. a i ciało pewnie nie to, co kiedyś, obolałe od umierania.
skąd wziąć siły na życie od nowa?
czy wystarczy poleżeć trzy dni w ciemności, żeby wyjść odmienionym?
czy taki czas w grobie wypada jakoś dobrze zagospodarować i produktywnie wykorzystać – umarłwszy jakoś zająć się przygotowaniami do zmartwychwstania

czy może raczej grzecznie leżeć i pozwolić sobie na za-martwienie?
czy wystarczy zaczekać na odpowiedni moment? skąd wiadomo, który to będzie?
jak się przyszykować?

takie rozkminy wciąż #PrzedŚwitem
ale wiecie, bo widać już przebłyski
trzeba będzie wstać
jacy wyjdziemy?

fot. Slot Art Festival: “Kurhany, setki kurhanów. Ta cywilizacja musi tu istnieć od tysięcy lat!”