Tako rzecze mech

Czytam dziś o mchach. 

“Dotykaliście ich kiedyś z prawdziwą uwagą? Bez myślenia o czymkolwiek innym? Czuliście ich sprężystość, gdy smagaliście dłonią ich wierzchołki?” 

Dni są trudne. Doświadczam boleśnie swojej nadwrażliwości na otoczenie. Napięcia w świecie odbijają się w moim ciele. Rozmawialiśmy dzisiaj znów o tym jak działać na miarę maratonu, nie sprintu. 

Mchy mogą nas w tym temacie trochę nauczyć. 

Należą do najstarszych roślin na świecie. Jako jedne z pierwszych kolonizowały chaos naszej planety – trochę tak jak my teraz próbujemy kolonizować chaos naszej pierwszej wojny. Jak przetrwały na Ziemi przez pięćset milionów lat?  

Każdy z ich 25,000 gatunków mchów cechuje “umiarkowanie” i “minimalizm.” Mchy nie mają kory, korzeni, skóry ani kości – nic sztywnego. Są w środku jak gąbka wypełniona wodą. Pochłaniają wodę całym ciałem i wyglądają tak, jak woda im pozwala – od pełnej, zielonej formy po zwinięty suchy rulonik. 

“…nie mają zbyt wielkich zdolności do rozporządzania wodą w swoich ciałach, a tym bardziej do jej magazynowania.”  

Trochę tak jak ja nie mam zbyt wielkich zdolności do rozporządzania swoją energią i nastrojem. Kiedy jest potrzeba, biorę na siebie za dużo. Kiedy nie ma ciśnienia, poddaję się lenistwu. Kiedy jest dobra atmosfera w zespole, kwitnę. Kiedy czuć między ludźmi napięcie, zwijam się w rulonik. Zależę mocno od zewnętrznych okoliczności. Jak mchy. 

Jako Polacy i Ukraińcy mamy coś wspólnego z mchami. Historyczne okoliczności nie były dla nas tak sprzyjające jak dla innych nacji. Jesteśmy społeczeństwami wychodzącymi z biedy i traumy, raz po raz znowu nimi smagani. Nie mamy kory, korzeni, skóry ani kości. 

Jesteśmy jak mchy. Wyspecjalizowaliśmy się w przetrwaniu.

Urszula Zajączkowska, której książkę cytuję, zdziwiła się kiedyś tym jak to się dzieje, że tak wiotkie organizmy jak mchy zachowują swoją formę. 

“Jak to więc możliwe, że mchy, pozbawione korzeni, bez sztywnych tkanek, mając w sobie niemal tylko wodę, na dodatek pulsującą w rytm jej obecności w kapryśnym otoczeniu, nie wywracają się? 

Odpowiedź wydawała mi się tak niemożliwa, że najpierw okropnie się nią zawstydziłam. Potem przez dwa lata eksperymentowałam, skubałam i patrzyłam, by spróbować dowieść, że może jednak to złudzenie ma w sobie ziarno prawdy: że to tylko dlatego, bo mszaki żyją w grupach, bo nigdy nie żyją same?” 

Opisuje jak podglądała przez mikroskop co się dzieje z mchem kiedy kapie na niego woda. Suche łodyżki zawijają listki i tracą ze sobą kontakt. Nie dotykają się. Kiedy woda dotyka łodygi:

“Roślina rozpościera na bok listki i wtedy dzieje się rzecz niebywała. Liście dotykające ciała sąsiada przez ten kontakt przekazują mu wilgoć… Nawodniony liść rozplątuje się, rozkładając liście na boki, dotyka innej, stojącej obok zastygłej, suchej łodygi, i woda niesie się między nimi. A ja widzę płynące światło.” 

Mchy nie są tak spektakularnie wielkie jak drzewa. 

My Polacy nie jesteśmy może tak spektakularnie wspaniali jak niektóre inne nacje, nie mamy tak nieskomplikowanego podejścia do pieniędzy jak Amerykanie, radości życia jak Hiszpanie czy bezbłędnej organizacji jak Niemcy. 

Możemy się przy nich czuć jak mech przy drzewie. 

Ja też nie jestem tak spektakularnie wspaniała jak inni ludzie, których znam. Porównuję się z różnymi ludźmi, którzy osiągnęli wszelakie sukcesy – założyli spektakularne firmy, zreformowali systemy edukacji, zyskali rzesze followersów na Instagramie, wychowali idealnie szczęśliwe dzieci, umieją prowadzić dobre spotkania. Oni są jak drzewa, a przy nich ja czuję się jak mech. 

Drzewo otrzymało od przodków wewnętrzną architekturę rozprowadzania i kontroli zachowania wody. Agata Dutkowska, którą podziwiam, otrzymała pewnie od przodków wewnętrzną architekturę poczucia bezpieczeństwa i kontroli zachowania życiowej energii. Ja tego od przodków nie otrzymałam. Jestem mchem. 

Przez większość mojego życia wierzgam przeciw temu kim jestem, staram się skoczyć wyżej tego zadka jaki po swoich przodkach odziedziczyłam. 

Kilka tygodni przed wojną na spotkaniu kobiecym usłyszałyśmy i potraktowałyśmy poważnie pytanie – “Co chcesz abym Ci uczynił?” 

Napisałam w swoim zeszycie – “Chcę robić sensowne rzeczy razem z ludźmi, których kocham.” 

Nie jak samotne, spektakularne drzewo, ale jak mech pogodzony z tym, że jest mchem. Mech, który rozpościera na boki liście kiedy dotyka go woda. 

Cała nasza kultura przekonuje nas, że mamy być drzewami, że być prawdziwą rośliną to być drzewem. A może wystarczy być mchem? Może wystarczy złapać tą kropelkę wody jaka na mnie spada i rozłożyć liście, żeby podzielić się tym z innymi? 

Kształcono mnie do bycia drzewem, którym genetycznie nie jestem. Z Wami czuję, że mogę być mchem. Być może to wystarczy. Być może właśnie o to chodzi – żeby być dobrze tym czym jestem. Z Wami, w kępie odpornej na sarnę i posuchę. 

Taka kropelka wody spadła dzisiaj na mnie. Rozkładam niepewnie liście, żeby się tym z Wami podzielić. 

Podzielicie się swoją wodą, tym co sprawia że otwierają się Wasze liście? Słowem, obrazem, muzyką, cokolwiek to jest? 

Potrzebuję tego, żeby nie uschnąć. 

“Przebiegła sarna. Rozdeptała racica. Konstrukcja rozpada się. Im większa kępa, tym większą siłą należy działać, by ją zniszczyć. Nie wywrócą się jednak, stykają się ze sobą, tworzą sieć czułą i zarazem odporną na dotyk… Mchy, rośliny pierwotne, wspierające się, nawadniające się, wrażliwe na środowisko. Ale tylko razem.” 

Cytaty: Urszula Zajączkowska, Patyki i Badyle, Marginesy 2019

Marta Shaw

18.05.2022.