Dorota Ogrodzka: Slot Art Festival to zrealizowana fantazja

Opowiada Dorota Ogrodzka, kuratorka działu warsztatów:

Slot Art Festival to zrealizowana fantazja. Takie marzenie, które się spełnia w postaci festiwalu, złożonego z mnóstwa wydarzeń: mniejszych, większych, krótszych, dłuższych, bardziej spektakularnych i bardziej kameralnych. Wszystko to składa się na marzenie o świecie, który może być oparty na współpracy, dzieleniu się, spotkaniu z innym człowiekiem i ze sobą. Dla mnie chyba najważniejsze, że to jest coś ze sfery wyobraźni, utopii i dążenia, a jednocześnie bardzo realnego, konkretnego. Możemy nie tylko o tym rozmawiać i fantazjować, jak fajnie byłoby znaleźć się w takiej społeczności, ale możemy ją tworzyć tu i teraz, przez te kilka dni.  

fot. Ola Zawada

W pewnym sensie każdy ma wpływ na to, jak wygląda Slot – przez swoją obecność, przez to, że wybiera, gdzie chce pójść i z czego skorzystać. Są też tacy, którzy ten wpływ realizują przed festiwalem: programując go, planując, pracując na jego rzecz. Rozciągając wiele metrów kabla albo wymyślając, jakie warsztaty się odbędą, co będziemy tutaj jeść i jakiej muzyki słuchać. Wpływ jest różny, ale najważniejsze jest chyba to, że Slot jest otwarty na inicjatywę. Przyjeżdżając tu pierwszy raz i widząc to miejsce, zachwycając się nim albo dziwiąc się mu, każda osoba może myśleć, czego tu brakuje, co by chciała, co można by rozwinąć.  

Slot jako organizm złożony z ludzi jest otwarty na propozycje. Nowe rzeczy pojawiają nie dlatego, że ktoś je wymyśli za biurkiem trzy miesiące wcześniej, ale pomysły po prostu pojawiają się w tej przestrzeni i – szybciej lub wolniej – można je realizować. Metafora organizmu jest adekwatna, bo związana z życiem, wzrostem i rozwojem, ale też ruchem, dynamiką. Organizm, jeśli ma być żywy, to musi się zmieniać, ewoluować i to jest najfajniejsza cecha Slotu, że nie jest spetryfikowanym projektem w słoiku, tylko czymś, co rośnie.  

Współtworzenie polega też na tym, że nawet jeśli ktoś jest odpowiedzialny za jakąś konkretną działkę programową, to bardzo rzadko robi to sam lub sama. Nie tylko dlatego, że ma ekipę, która pracuje z nim tu na miejscu, ale także w takim sensie, że nieustannie się konsultujemy i inspirujemy, dzwonimy do siebie w ciągu roku, przekazujemy sobie propozycje i pomysły. Dużo rozmawiamy, nie tylko na poziomie organizacyjnym, ale też ideowym. Jest to bardzo organiczne, właśnie jak układy w ciele – one nie pracują osobno. 

autorka identyfikacji graficznej SAF2018: Joanna Żyłowska

Przyjechałam tutaj 18 lat temu, więc moja slotowa podróż w tym roku osiągnęła pełnoletniość. To było wkrótce po maturze, w takim momencie życia, kiedy dużo się zmienia. Pamiętam, że pierwsze wrażenie to zdziwienie i oszołomienie, powolne odkrywanie, o co tu chodzi, zachwyt połączony z pewnym niedowierzaniem, a nawet szokiem. Z jednej strony przygoda, wyzwanie i poczucie, że to coś zupełnie nowego; a z drugiej jakbym znalazła się w dobrze znanym miejscu, które wiąże się z czymś, co jest we mnie już od dawna. Różne wątki, które są dla mnie ważne w życiu, różne tematy i sposoby działania; energia, którą rozpoznawałam jako swoją – po prostu tutaj są. Trochę jakby lecieć w kosmos i jednocześnie w tym samym czasie być w swoim domu, który się kocha i gdzie czuje się bezpiecznie.  

Kiedy znalazłam się na Slocie, od razu wiedziałam, że chcę robić to miejsce, że chcę je tworzyć. Mój pierwszy wkład to warsztaty teatralne, performatywne. Potem znalazłam się w ekipie warsztatowej, a następnie zostałam kuratorką całego tego działu. Wspólnie z moim mężem Pawłem mam ten przywilej i przyjemność, być szefową zespołu, który opiekuje się mniejszymi grupami warsztatów – podorganizmu, jednego z układów w tym festiwalowym organizmie. Czasem mówimy, że warsztaty to serce Slotu, ale ja myślę, że tutaj jest wiele serc. Więc może to jedno z nich – właśnie nim się opiekuję i wspólnie z innymi ludźmi staram się pobudzać je do rytmu.  

Trudno jest określić, gdzie są granice tego, co robię. Działanie w Slocie jest przenikające i wielowymiarowe: czasami prowadzę spotkania, jak na przykład to z Gościem Specjalnym. Jestem też członkinią rady Slotu jako Stowarzyszenia, która myśli szerzej niż tylko o festiwalu i działa niezależnie od niego. Odkąd mam okazję być w radzie, ale też coraz lepiej znając i rozumiejąc Slot, myślę o swojej obecności tutaj nie tylko jako o pracy kuratorskiej, związanej z warsztatami. Wymyślanie Slotu dzieje się w różnych prędkościach.  

fot. Piotr Spigiel

Słowo, którego bym użyła w kontekście znajdowania sobie tu miejsca to “partycypacja”, czyli udział i możliwość współdziałania. Chcielibyśmy, żeby panowała tu atmosfera wolności wyboru i decydowania o tym, jak chce się spędzać czas, ile się chce dać, ile włożyć, a ile wziąć. Ten udział może być bardzo różny. 

To miejsce w jakimś sensie stawia nas też przed koniecznością mówienia “nie”, dlatego że – to już brzmi trochę jak slogan – w Slocie nie da się robić wszystkiego. Wszyscy czasem żałujemy, że nie możemy być w dwóch miejscach naraz, ale tak naprawdę to jest bardzo fajne, bo decyzje o tymgdzie mnie nie będzieto również decyzje, gdzie to moje miejsce jest.  

Często słyszę od różnych osób, także tych, które przyjeżdżają tu od wielu lat, że to rodzi pewien rodzaj napięcia. Ale tak właśnie jest w życiu. Mamy tutaj tak dużo, że aż chce się wybierać i to prowokuje aktywność.  

fot. Paweł Ogrodzki

Slot jest miejscem uczącym i inspirującym. Jeśli chodzi o metafory, jest trochę podobny do takiej dziwnej szkoły, dziwnego uniwersytetu albo innego miejsca związanego z edukacją, ale w zupełnie inny sposób niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Różni się tym, że nie ma tu przymusu. Mnie taka sytuacja zawsze motywuje do tego, żeby sobie samej zadawać pytania: “Czego ja chcę? Co mnie pociąga? Co mnie interesuje?”.  

Gdybym miała najkrócej odpowiedzieć, dlaczego ludzie znajdują tutaj swoje miejsce, to dlatego, że mogą. Nikt im go nie pokazuje z góry, nie przydziela, tylko pozwala podążać ze własnym, wewnętrznym drivem. To połączenie wolności z zaangażowaniem. Nie trzeba nikomu mówić w formie nakazu i rygoru, co jest dobre dla niego albo dla niej. 

W Slocie wierzymy w sprawczość ludzi, co przejawia się na przykład tym, że odpowiedzialność za różne części festiwalu jest zdecentralizowana. Wolontariusze, czasem naprawdę bardzo młodzi, mają swoje zadania i szansę na inicjatywę.  

To nie jest moja myśl, tylko Andrzeja Horyzy, ale sprawdza się też balansowanie pomiędzy tym, co jest znane i w czym czujemy się dobrze, a czymś, co jest wyzwaniem i co jest nowe. To jest zasada, która może być bardzo pomocna w szukaniu swojego miejsca tutaj i znajdowaniu swojego rytmu dnia w trakcie festiwalu – a także w życiu. Z jednej strony mam miejsca “bezpieczne”, które już dobrze rozpoznaję, do których mogę wracać: zjeść znajome ciasto i napić się kawy w kafejce, którą współtworzę; porozmawiać z ludźmi, których twarze rozpoznaję albo poprowadzić warsztat, ten sam co w zeszłym roku. I to jest dobre, że mamy te miejsca “domowe”. Ale z drugiej strony chodzi też o wyzwania i Slot je stawia, daje bardzo dużo nowego i świeżego. Taka przyjazna i wyrozumiała szkoła. 

fot. Gosia Orechwo

W jednym słowie powiedziałabym, że Slot jest świętem. Czasem świętowania. 

Jest wspólnotą. Albo różnotą, czyli taką wspólnotą, która nie sprawia, że jesteśmy tacy sami. Wspólnotą złożoną z różnych kawałków.  

Myślę, że jest też nadzieją. Kiedy tutaj jestem, mam więcej dobrych myśli o przyszłości świata i możliwości budowania go. To brzmi górnolotnie, ale właśnie tego się tutaj uczę: w jaki sposób, robiąc rzeczy małe, realne i praktyczne, nie zawsze spektakularne, stworzyć taką wersję świata, w której ja chciałabym żyć. Czyli Slot jest również prototypem. To ma trochę wspólnego z tą zrealizowaną fantazją – jest modelem, nad którym pracujemy, żeby go sprawdzić w powieleniu. Czy jest możliwy, jeśli go nie zamkniemy w tych pięciu dniach, tylko różne jego elementy będziemy przeszczepiać na codzienność? 

fot. Paweł Ogrodzki

Tekst jest zapisem rozmowy przeprowadzonej przez ekipę WhoMan podczas Slot Art Festivalu 2019. Zobacz ich pozostałe realizacje.